Panowie zaraz wrzucę zdjęcie/zdjęcia.
W czym problem:
Otóż wczoraj sobie odstawiłem młodszego do przedszkola i pod przedszkolem po przekręceniu stacyjki w pozycje "rozruch" spod wlotu powietrza intercoolera na masce zadymiło się tak na biało, że jak wysiadałem zastanawiałem się, czy nie łapać za gaśnicę. Po podniesieniu maski śladu po dymie i ogniu nie było
W każdym razie auto o dziwo zapaliło ale...
Po oględzinach znalazłem wypaloną dziurę w rurze doprowadzającą powietrze od filtra do silnika nad pokrywą zaworów. Pomyślałem sobie MAM!! I zakleiłem doraźnie izolką coby sprawdzić czy to to.
No i w tym ale nadal problem: zapala normalnie, wchodzi na obroty jak wcześniej, jeździ normalnie wiec niby wszystko OK, tyle, że po puszczeniu nogi z gazu od razu obroty spadają do zera i zdycha. Stojąc na światłach czy gdziekolwiek, cały czas muszę pedałować i "podrzucać" mu obroty bo ma ochotę zdechnąć.
Przy okazji znalazłem "luźną" rurę/wężyk chyba od któregoś z podciśnień i tu kolejny problem: za chiny nie jestem w stanie dojść gdzie i z czym to połączyć wszystkie ruły i węże są połączone tylko ta jedna sobie dynda i nie mam pojęcia gdzie ją podłączyć... I mam cichą nadzieję, że to właśnie przyczyna zachowania silnika.
Za moment wrzucę zdjęcia.