Wchodzę do samochodu, od razu zauważam miękki pedał sprzęgła. Odpalami i nie mogę wrzucić 1, ani R - czuć, że nie wysprzęgliło do końca, a jak się upre i cisne to zgrzyt. Jak zgaszę to biegi wchodzą bez problemu. (tylko łyso przy każdej zmianie biegu gasić i zapalać troopka)
Otwieramy maskę i od razu rzuca się w oczy po prawej stronie śrubeczka z której coś - za przeproszeniem - wytrysnęło. Po ustaleniu, że prawdopodobnie śrubeczka służy do odpowietrzania układu sprzęgła (sama się wzięła łodkręciła?) układ został odpowietrzony i to nawet kilkukrotnie w przeciągu kolejnych kilknastu dni (bo to miesiąc temu się stało). Stan płynu cały czas zgodny z normami europejskimi.
I co teraz? Teraz nie potrafię znaleźć zależności, bo troopek rozsprzęgla w zależności od humoru i fazy księżyca - czasami biegi wchodzą płynnie jak w masełko, czasami z lekkim, ale przejmującym zgrzytem, a czasami wręcz muszę gasić silnik, żeby wbić wsteczny (dobrze, że rozrusznik mam świeży).
Panowie z doświadczeniem w tych sprawach, poradźcie młodszemu koledze co to może być. Mechanik twierdzi, że jakby się zapowierzył to by mu się pogarszało, a temu raz lepiej raz gorzej. Pompa nie wydaje? Wysprzęglik przy skrzyni kona?
(aha, troopek '91, 2.6)
Do pełni obrazu dopisze, że po twardości pedału sprzęgła już wiem czego mogę się spodziewać: miękki zwiastuje wyżej opisane kłopoty, normalny napawa nadzieją, że się naprawiło, a czasami bywa tak twardy, że mam wrażenie, że ktoś mi fotel przestawił. Nie ma reguły na cykliczność tego zachowania. Czasami cały dzień jest dobrze, a wieczorem kicha. Jak jest bardzo miękki to próbuje dwa razy "podpompować", chyba to pomaga.
Przepraszam za długi esej, ale nie chciałem nic istnotnego pominąć