Witam. Otóż na tym forum jestem nowy.
Trooper to fajny, poręczny, prosty i tani wóz terenowy, który radzi sobie idealnie w terenie. Aktualnie mam 2-giego troopera. pierwszego miałem 89 rok w wersji long z silnikiem 2.4 benzyna. Oczywiście standard na początku musiałem wyspawać ramę, bo nie miałem do czego haka zamontować. Dopiąłem go na ostatni guzik, ale brakowało mi mocy 87 koni to troszkę za mało jak na moje potrzeby, wiec postanowiłem drugiego kupić troopera, krótkiego w silniku 2.6 benzyna. No i zaczęły się hocki klocki. Otóż starego sprzedałem. Wracając z Garwolina bo tam kupiłem nowego troopera od dziadka, strzeliła mi uszczelka pod głowicą (szczęście że pod samym domem). Z zawodu jestem mechanikiem wiec się tym nie przejąłem. kupiłem w sklepie nowa uszczelkę pod głowice. Klawiaturę oddałem do plantowania. Dokręciłem jak należy, dociągnąłem po 300 km i jeździłem. zrobiłem może z 1.tys kilometrów. Ni z gruszki ni z pietruszki znowu jadę, nagle chmura białego dymu, i wywalone borygo pod maską, trochę się wściekłem bo 2 raz w ciągu dosłownie miesiąca. Znowu kupiłem uszczelkę i ją wymieniłem, co mnie zaciekawiło uszczelka przepaliła się w tym samym miejscu co poprzednia, ale mniejsza o to naprawiłem i znowu jeździłem. Było lato, ja troopcia dociągałem picowałem i pucowałem. Ramę wyspawałem, Hamulce klocki oleje wszystko elegancko zrobiłem. Zakonserwowałem go i było wyśmienicie. Aż do czasu. znowu ta sama bajka jadę, nagle biały dym i dziękuję. Zrobiłem może z 10 tys. na tej uszczelce i przepaliła się pomiędzy kanałami chłodzącymi a tłokami. Co tym razem zauważyłem, że na 3 cylindrze zrobił mi się taki wżer od pierścienia. Ale przymrużyłem na to oko. Znowu zrobiłem wszystko jak należy. Było dobrze, aż do dziś. Jechałem sobie spokojnie i znowu nagle biały dym z rury i wywalone borygo. Wściekłem się jak nigdy, bo to 4 raz. w przeciągu około 20 tys. Zholowałem pod dom i stoi. Ręce mi opadają jak mam to robić znowu. Dodam że za każdym razem, wymieniałem tą uszczelkę tak samo jak w innych autach. Włącznie z dociąganiem kluczem dynamometrycznym.
Generalnie nie wiem co robić, czy to te uszczelki made in china takie są beznadziejne, czy co. Głowica i blok są równe, bynajmniej były, bo sprawdzałem to przy ostatniej wymianie uszczelki. Kiedyś pamiętam w warsztacie jak miałem praktyki była taka pasta którą smarowało się nowe uszczelki, ale nie pamiętam jak ona się nazywała, i od dość dawna nie widzę jej w użytku w warsztatach. Słyszałem też o dorobieniu uszczelki z kawałku miedzi, wiem że coś takiego jest robione w Gdańsku. W każdym razie jestem załamany tym silnikiem, bo całą reszta jest Idealna. Szkoda mi znowu siedzieć 4 miesiące i robić innego, jak ten jest dobry.
Panowie co proponujecie:
1. Czy szukać nowego silnika, jeśli tak to jakiego, i gdzie.
2. Naprawiać to po raz kolejny, używając jakiś waszych tajnych metod?
3. Porąbać i sprzedać troopera?
Kiedy pierwszym razem przepaliła mi się uszczelka zasięgnąłem informacji w internecie, i wiele osób pisze, wypowiada się że silnik 2.6 jest silnikiem wadliwym. Czekam na wasze rady i propozycje. Z góry dziękuję i przepraszam że tak się rozpisałem, ale musiałem