Witam
Jestem Paweł z Bydgoszczy. Mojego Montka Tropiciela nabyłem całkiem przypadkowo. Rok temu jak go kupowałem było to 4-te auto w rodzinie. Udało mi się przekonać żonę do zakupu, która ostatecznie była bardziej na TAK niż ja. Do dziś nie wiem jak to się stało, może to siła argumentów typu:
– wózek dla dzieci teraz możesz upychać w bagażniku bez składania,
- będzie taniej jeździł niż Audi (hahaha - wszystko jeździ taniej niż 80-tka z 2,6 V6 w Quattro na PB),
– przecież jest krótszy od MB W124 Kombi o 6,5 cm, będzie się tak samo parkować w centrum,
- itp.
Musiały być mocne te i inne argumenty bo sprawiły że jest już ponad rok. Dzielnie jeździ jako „małe miejskie auto”. Moja rozmowa ze sprzedającym wyglądała dość zabawnie, bo jak zapytał czy nie chcę jego Opla to bez chwili namysłu odpowiedziałem że żona wyrzuci mnie z domu jak kupię 4 auto. Dwa dni później wyciągałem go z krzaków i jechałem do siebie . Montek więcej stał niż jeździł, jak już mu się zdarzało przemieszczać to woził 4 nurków z butlami i resztą osprzętu w niedostępne tereny. Stąd były MT-ki, lift, koszyk z Tesco na dachu, ledy itd. U mnie trafił od razu na kobyłki, powymieniałem co się dało w hamulcach i w przednim zawieszeniu. Zima przyszła a Montek dzielnie jeździł na nowych wielosezonach. Lista rzeczy do zrobienia rośnie i mówię sobie, na wiosnę będzie ciepło to zaczynam. Maj – szkolenie drugi koniec Polski - 0% postępu. Czerwiec – chrup i masakra, noga w gipsie. Czas wykorzystałem idealnie na przestudiowanie bolączek mojego Tropiciela na tym forum, super skarbnica wiedzy. Prawie na wszystkie usterki znalazłem posty. Teraz mogę już pomału działać, aby zdarzyć przed zimą. Lista ma dużo punktów, ale o tym później.
Tak wyglądał jak kupiłem.