Popieram Croochego. To miałem na myśli, ale nie zdążyłem napisać. Benzyniak 3,2 ciągnie od dolnego zakresu obrotów jak diesel. Jak się postarasz, to ruszysz z czwórki bez użycia reduktora
. Byłem w szoku, gdy po raz pierwszy wsiadłem za kierownicę Monciaka V6. Tylko wskaźnik ciśnienia oleju przywołuje mnie do rozsądku "no stary nie wygłupiaj się, chcesz mnie zarżnąć"
. Dodam tylko,że na co dzień jeżdżę przeciętnie pięcioma samochodami od bezyniaków zaczynając, przez dychawiczne diesle, po nowoczesne turbodiesle, więc mam porównanie. W teren taka charakterystyka wystarcza, a nawet tak jak wspomniałem potrafi nieco przerastać po nierozważnym operowaniem gazu. A ha! Tak żeby nie było za słodko. Trzeba się liczyć z klekoczącymi szklankami zaworów. Japońce z tych lat tak mają i albo je wymienisz, albo nauczysz się z tym żyć.
A tak abstrahując od silnika i idąc w kierunku "do czego Ci to auto potrzebne" to miałem okazję ostatnio we Wrocku okazję podziwiać Motka obutego w chromowane wiadra na niskim profilu opony, tak a'la afroamerykański styl
"Jeżeli twierdzisz, że możesz coś zrobić, to możesz i jeżeli twierdzisz, że czegoś nie możesz, masz rację"- H. Ford