No to mnie Wojtek pocieszyl z ta wymiana... :]. To po to teraz tyle w niego doinwestowalem,zeby wymieniac?
. O defenderze myslalem raczej na przyszlosc, za kilka lat, bo teraz sporo przy aucie porobilem. Generalnie dbam o niego mechanicznie. Dlatego doszedlem do wniosku, ze jak mam kupic np rocznik 2002-3 i robic wszystko od nowa, to chyba wole dopiescic montusia do konca i jeszcze przez kilka lat nim posmigac. Niedawno wymienialem caly rozrzad, sprzeglo i troche roznych, innych bzdet. Zrobilem tez dosc zawodowa konserwacje podwozia, wylapalem wszelkie parchy w blacharce... Stwierdzilem, ze juz tak wiele w niego wpakowalem, ze doloze jeszcze zderzaki, wyciagarke, bagaznik i niech jezdzi ladnie. W naszej pasji nie liczy sie do konca sam rocznik,bo auto nie musi przede wszystkim wygladac,a sprawdzac sie bezawaryjnie w terenie. Mam nadzieje,ze nie zawalilem z ta ost inwestycja. Powiem Wam tak, montusia kupilem od pierwszego wlasciciela, prosto z Niemiec, wszystkie przeglady mial w ASO, smigal tylko po asfalcie, jezdze nim juz kilka lat i wiem,co przy nim zrobilem. Dlatego doszedlem do wniosku, ze moze to lepsze,niz teraz kupno nowego. Przekalkulowalem, ze za mojego (bez ost inwestycji) wezme pewnie kolo 12.000, a nowszy to koszt zapewne oscylujacy w granicach 40.000 (tez bez zderzakow itp). Wyszlo mi na to, ze bardziej oplaca sie dolozyc czesc tej roznicy i poprawic mon(s)tereya, niz kupowac cos, do czego zapewne rowniez trzeba bedzie na poczatek dokladac. Przeciez niewiele osob sprzedaje auta,przy ktorych nic nie trzeba gmyrac. Kupujac cos,co ma te 8-9 lat, zapewne trzeba byloby zrobic wymiane rozrzadu (tak dla zasady), moze sprzegla, jakies drobne poprawki blacharki...ktoz to wie, moze opony, lift...
Dlugo bilem sie zmyslami, co mam robic. Tak zdecydowalem i mam nadzieje, ze przepowiednia Wojtka sie nie sprawdzi
. Lubie moje autko. Ma klime,webasto i jakos sie do niego przywiazalem. 3.2 tez na trasie robi swoje. Poza tym powiem Wam, ze nie zawiodlem sie na nim. Nawet, gdy mialem bardzo powazne awarie, udawalo mi sie dojechac na wlasnych kolach kilkaset km. Mechanicy mowili,ze to wrecz nierealne. Wracalem np z Bieszczad bez sprzegla (sprzeglo w podlodze - uwalony docisk), wracalem tez z nieco uszkodzonym rozrzadem, a dokladnie z napinaczem paska (to sie chyba w montku inaczej jakos nazywa i inaczej dziala). Efekt byl taki,ze pasek latal,ale udalo mi sie objezdzic jeszcze przez kilka dni po terenie,a nastepnie wrocic wprost pod warsztat mechanika do Krakowa (bez uszkodzenia samego rozrzadu). To chyba swiadczy, ze jednak nasze autka (lub przynajmniej moj egzemplarz) sa bardzo dzielne,choc na rynku sa pewnie samochody bardziej przystosowane do extreem.
Co do defendera, to wlasnie slyszalem takie opinie,ze "psujliwe" to auto. Jednoczesnie znajomi mowili, ze jest bardzo banalny,wiec naprawy nie powinny byc kosztowne,bo tam sie nie ma co psuc. Mam dosc duzo kolegow z branzy lesnej, a jak wiadomo, oni smigaja codziennie i robia tyle km, ze chyba zaden z nas nie zrobi w ciagu roku wiecej po terenie
.O defenderach mowia roznie. Chwalone sa dosc stare toyoty, ale z zaznaczeniem, ze starsze (max 96). Montusia zaden z nich nie mial. Na poczatku mowili,ze to nie jest auto do terenu,ale jak sie ze mna przejechali,to zdecydowanie zmieniali zdanie
.
Huh, ale wypracowanie strzelilem
.