Dzień 17. Ruszamy na północ. Po drodze kolejne zaskoczenie. Droga, którą jedziemy wjeżdża do jakiegoś jeziora. Nawigacja pokazuje żeby jechać oczywiście, nie ma tej wody. Dopiero jak objeżdżamy jezioro widzimy tamę, którą pamiętamy sprzed kilku lat kiedy ją budowano. Docieramy w końcu do muzeum lotnictwa przy lotnisku pod Belgradem. Tam zderzenie, u nas by się powiedziało z PRLem, tam z Jugosławią. Zewnętrznie widać nic nie ruszane od 20 lat, zaraz się rozsypie. Bilety kasują po ile im pasuje. Nasi młodzi mają po tyle samo lat, ale tylko jeden dostaje ulgowy, bo drugi "nie wygląda". dopiero po upomnieniu się dostajemy broszurę-przewodnik po muzeum. Ale jeszcze najlepsze. Fundują nam spacer do pobliskiego portu lotniczego do bankomatu - bo nie przyjmują w euro ani kartą. Ale jak dla mnie muzeum warte zobaczenia. Jak to kogoś interesuje oczywiście. Mają sporo wyjątkowych fantów. Stamtąd przejazd w okolice Studenicy pod granicę węgierską. Mieliśmy spać nad bajorkiem, ale widać, że kilka lat temu wyschło i zdążyło trawą porosnąć, więc spaliśmy na jego dnie.
Muzeum
Dno bajora. Słabo widać na nawigacji, że wjeżdżamy na niebieską plamę