Miało być ambitnie.Serbia wzdłuż wschodniej granicy, przez Macedonię do Albanii pokręcić się tam , powrót Czarnogóra i zachodnia Serbia.
Wyszło tak, kolega z którym miałem jechać miał poważny wypadek, więc ruszam sam.Wyjazd zaplanowany na Niedzielę 2 Sierpnia.W Piątek wracam z pracy strzał w tylnym moście krótki dryft nim auto stanęło toczyło się już normalnie,łożysko do wymiany.Zamawiam części znalazłem dopiero w Niemczech, mają być w Poniedziałek po południu. W Poniedziałek telefon wysłaliśmy nie prawidłowe pana dojadą we Wtorek wieczorem , łożyska dojechały tylko bez dystansów.Polski tokarz potrafi ruszam w Czwartek o świcie, ujechałem 300km coś zaczęło wyć,obcierać wizyta w przydrożnym warsztacie werdykt padł przedni most. Wracam mam drugi w garażu,cały Piątek trwała wymiana i nic nadal wyje i coś się mieli nie jestem w stanie zdiagnozować, pozostaje reduktor.Tydzień urlopu spędziłem pod autem które przygotowywałem całą zimę do tego wyjazdu mam dosyć, zabieram żonie Dacie Sandero(do dziś nie wiem jak udało mi się przepakować całego Montka do tak małego auta chyba byłem mocno wku......
zmieniam trasę i ruszam zostało mi 10 dni urlopu.
C.D.N