Chciałbym się z Wami podzielić kilkoma zdjęciami z czerwcowego wyjazdu do Francji. Z założenia, jak w tytule, nie przewidywałem off-roadu ale i tak wrażeń nie brakowało. Oczywiście wszystkie widoczki i zaplecze socjalne zapewnił nam nasz kochany Mączysław, który odzyskał blask po kapitalnym remoncie wykonanym przez Mirka, ale o tym będzie osobny temat, jak już wszystko będzie "tip-top". Na razie jest wykonany plan minimum, abym mógł spokojnie zaliczyć taki wyjazd. No ale dorzeczy...

Na początek 1000 km nudnymi do wyrzygu niemieckimi autostradami, żeby zanocować w okolicach Fryburga. Następnego dnia wjechaliśmy do Francji i przez Besancon i Pontarlier dotarliśmy do Szwajcarii. Granica to w zasadzie formalność, więc "co do oclenia i gdzie jedziecie" i nara.... Miła odmiana po zeszłorocznych przygodach na granicy węgiersko - serbskiej.
Na ten dzień mieliśmy zaplanowane dojechać dużo dalej niż przejechaliśmy, ale że udało się wyprysnąć z Wrocławia dzień wcześniej, nie mieliśmy żadnej spiny - obowiązkowe przybycie na kemping w St. Tropez przypadało dopiero za pięć dni
