no to mija roczek z moim Montereyem. Posiadanie Troopera to istny rollercoaster. Raz go kochasz, raz nienawidzisz - nigdy obojętnie
Na początek chciałem ogarnąć silnik, więc oddałem do Delty. Nastawiłem się na kapitalkę silnika, a po tym będę mógł bezstresowo jeździć. Auto kopciło na niebiesko, dymiło, zaświecała się kontrolka ciśnienia. I w takim stanie przejechałem jakieś... 2000 kilometrów
W końcu dotarłem do Wrocławia, pan złapał się za głowę, co za złom mu przyprowadziłem, ale zabrał się do pracy. Okazało się, że silnik zdrowy, trzeba wymieniać turbo, pompę oleju, uszczelniacze zaworowe, przy okazji rozrząd i olej. Na chwilę odetchnąłem... do czasu odbioru auta, bo mnie pan poinformował, że wszystko oprócz silnika się nadaje do utylizacji
Panika... ale za chwilę w Delcie będzie dawca, nowa buda i silnik będzie można przełożyć dość bezproblemowo. Ugadaliśmy cenę, pozostało czekać na dawcę
Dawca przyszedł, wszystko gotowe, można wziąć się do pracy tylko... hmm, cóż, dawca będzie na papierach mojego oryginalnego pojazdu - więc żaden wyjazd dalszy nie wchodziłby w grę, nie dobiliśmy targu. W międzyczasie inny mechanik (tym razem z mojego miasta) stwierdził, że rama jest w porządku, owszem, z przodu i z tyłu poprzeczki pordzewiałe, ale powodów do obaw nie ma. Znowuż euforia, można jeździć
Całe lato przejeżdżone bezstresowo, nadeszły chłodniejsze dni - nie działa ogrzewanie (jak na złość, było to kilka dni przed zlotem we Wrocławiu organizowanym przez Mirasa, na który bardzo chciałem dotrzeć...) - wizyta u mechanika. Dwa, trzy dni, auto gotowe, diagnoza: olej w płynie chłodniczym
panika
Szybkie umówienie ze specem od silników o wdzięcznym nazwisku "Szerszeń'
Przygotowany najgorsze, zacząłem ściągać oferty na nowe pickupy, bo jednak offroad wciąga
A nie, najpierw szukałem wśród SUVów, dostałem na weekend RAV4 i przejechałem się po szutrach. Tam, gdzie Monterey zasuwa 80 km/h i jest komfortowo, RAV4 jedzie co najwyżej 40 km/h i cały się trzęsie - to nie to
W ten weekend będę miał Hiluxa, zobaczymy, jak się sprawi.
Minął tydzień, znów przygotowany na najgorsze, odbieram telefon od Szerszenia "Auto gotowe, 300 złotych za naprawę"
Euforia. Okazało się, że to nie olej, lecz zabrudzenie. Przepłukał cały układ, zalał świeżym płynem. Jeździć, obserwować, za 2 miesiące zajrzeć. Euforia
która, trwa do dziś. I takie to życie z tym grzmotem. Raz go kocham, raz nienawidzę.
Na razie w planach jest zająć się 'dołem', czyli zawieszenie plus hamulce, bo elektrycznie i silnikowo został już ogarnięty. Podobnie jak wnętrze, które w końcu stało się czyste i przyjemne. Wiosną rama do odnowienia i buda. Choć znając życie, sam Monterey zweryfikuje plany
1993 Opel Monterey 3,1D - był...