przez MagurMan » 13 maja 2013, 22:11
Witam,
od kilku miesięcy mam montka 3,2 (mieszkam w górach, więc co dzień ma on szanse się wykazać).
Zjadało mi trochę oleju (200 ml/m-c) i jak ubyło blisko min to coś zaczynało klepać na zimnym i potem przestawało (zakładam że zawór). Ostatnio ubyło go poniżej minium i przejechałem tak z 15 km, jak wysiadłem to klekot był straszny. Wyłączyłem go, nalałem oleju i chodził cicho z jednym ale... cały czas coś stuka. Równy, miarowy stukot, raczej nie zawory (słowa mechanika). Jadąc w trasę ok 100 km jak przycisnąłem i zacząłem wyprzedzać wrócił straszny klekot (im wyższe obroty tym większy) - obawiałem się że znowu zjadło olej, zjechałem szybko na bok i zgasiłem go, ale oleju było ponad pół (dolałem do 3/4) więc jak na ciepły silnik prosto po zgaszeniu ok. Odpaliłem i klekot wrócił do normy, tzn cichy (słyszany tylko po otwarciu maski). Co ciekawe, jak odpalę, to do momentu aż nie dodam gazu zero klekotania, potem jak już przegazuje stuka do wyłączenia. Jest lekki spadek mocy, ale na prawdę nie wielki, i nie wiem czy to bardziej moje urojenie czy tak faktycznie jest.
Co to może być??
I jeszcze jedno pytanie, zna ktoś dobrego mechanika w Bielsku do montka?? Ja mam od zawieszenia/przeniesienia napędu/paska rozrządu/itp - gość za niskie pieniądze, nie naciąga, dobrze robi, terminowy, ale za silnik nie chce się brać za bardzo.
3,2, rs, 1993, gaz 6 lat, wymiana rozrządu 3 m-ce temu.